niedziela, 13 stycznia 2013

Dzień na który czekałam...

Nie będę się rozpisywać ale nie byłabym sobą, gdybym nie podzieliła się z Wami dzisiejszym dniem. Napiszę tylko tyle, że każdego roku czekam na ten dzień. Niesamowite, że taka ilość ludzi potrafi się zjednoczyć. To świadczy o nas dobrze i jest naprawdę cudowne.
Hmmm... Ale przyznam się też po cichutku, że z corocznym oczekiwaniem pojawiają się również pytania, przemyślenia, domysły i zmartwienia. Tak... zmartwienia. Martwi mnie, że większość pieniędzy zebranych od ludzi po prostu jest marnowana. W wielu przypadkach zakupiony sprzęt z funduszu WOŚP-u stoi w szpitalach i nikt go nie używa , bo NFZ nie refunduje badań. Martwi mnie również nowa siedziba fundacji warta 8 milionów złotych. Głowę moją zaprzątają też wszystkie operacje na pokaz i dla wybranych. A co z resztą i ich nadzieją?
Ech... Życie to jednak skomplikowana sprawa...
I co tu robić? Nadal bez zastanowienia cieszyć się z bitego rekordu i dobroci ludzkich serc? Rozumieć i tłumaczyć...?
Ja naprawdę bardzo lubię ten dzień...