środa, 27 listopada 2013

Starość nie radość:)

Rany!!! Chyba się starzeję.
 
Fałdki na moim brzuchu robią się coooooraz grubsze a to znak, że nie spalam już kalorii tak jak kiedyś. Buuuuuuu... Moja przemiana materii trochę się chyba... zamuliła:) Czas coś z tym zrobić. Nie tam żebym czuła się od razu bardzo źle z moja pulchnością. Nawet wręcz przeciwnie. Lepiej sypiam i jest mi cieplej. Tylko ogarnia mnie coraz częściej totalne lenistwo a to zły sygnał dla mojego organizmu i zdrowia:) Tak więc koniec z nachosami podjadanymi wieczorkiem do TV:) Czas pożegnać słodkie ciasteczka i przyjaźń z lodówka. Trzeba wrócić do codziennych ćwiczeń. I wprowadzić jakąś energetyczną ale mało kaloryczna dietę.
 
I jak postanowiłam - tak też zrobiłam. Zaczęłam od spalania. No dieeeetę... wprowadzę może... yhymmmmm... potem:)
 
 
Rozłożyłam sobie kocyk w celu pogimnastykowania się, położyłam na plecach i ... USNĘŁAM.
 
Hi, hi, hi :) 
 
Nie wiem kiedy i nie wiem jak. Jakoś tak mi się ciepło i miło zrobiło hi, hi. Obudził mnie dopiero wrzask przestraszonego Huberta. "Mamo, mamo co się stało". Biedaczysko myślał, że zemdlałam:) Sama nie wiem co mam o tym sądzić.
 
Mam nadzieję, że to tylko jednorazowy wypadek i więcej się nie powtórzy. Bo aż strach pomyśleć, że może być inaczej:) 
 
Ściskam Was bardzo gorąco i zostawiam z jesiennymi fotkami.
 
Trzymajcie za mnie kciuki. Obym się tylko zmobilizowała:)

I wytrwała w postanowieniach.
 
 









  

niedziela, 24 listopada 2013

I po co mi fryzjer:)

Najpierw było omijanie zakładu fryzjerskiego szerokim łukiem i zapuszczanie włosów do granic własnych wytrzymałości:)

Potem podjętą została  decyzja, że nadszedł w końcu czas na zmiany.

Następnie była chwila relaksu i niecałe dwa dni nieco delikatnej radości.

Po czym przyszedł czas na... prawdziwy HORROR. I załamanie:)

Bo chwilowy czar, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znikł razem z pierwszym myciem głowy. Ot tak... Spłynął sobie bezproblemowo z nieźle zapienionym szamponem prosto do szamba.

I tyle miałam z nowego odświeżonego imażu.

Czy kiedyś odnajdę fryzjera, który poradzi sobie z moimi niesfornymi kudłami? Który obetnie je "w zgodzie" a nie "na przekór". Który coś z nich wyrzeźbi?

Bo ja straciłam już nadzieję...

Po kilku dniach ciężkiej walki skończyłam na ciemnym brązie ponieważ nieład jaki powstał na mojej głowie po wysuszeniu włosów kategorycznie do odrostów i jaśniejszego koloru się nie na-da-wał:)

A tak w ogóle... To miał być irokez :) IROKEZ!!!:)

I w ten oto właśnie sposób jestem znów w punkcie wyjścia.









 

piątek, 8 listopada 2013

W pogoni...

 
Codziennie przeglądamy sterty gazet, portali i blogów ciesząc oczy widokiem pięknych kobiet. Zgrabnych, bez cellulitu i bez zmarszczek. Gładkich niczym płatki róży, pięknie umalowanych i świetnie ubranych. Im więcej dociera do nas tych wygładzonych obrazów tym bardziej nienawidzimy siebie. Za wszystkie mankamenty jakie posiadamy. Za niezgrabną figurę, za brzydką cerę, za tłuszcz na biodrach, za worki pod oczami, za pryszcze, które wyłażą zawsze wtedy, kiedy bardzo byśmy nie chciały ich mieć. Za cellulit i pajączki... nie tylko na twarzy. Im bardziej się nie lubimy tym bardziej chcemy być jak one... Gładkie, piękne i nieskazitelne. Z pęsetą w dłoni polewamy się gorącym woskiem i rwiemy niczym chwasty wszystko co spłodzi nasza skóra. Z zaciśniętymi zębami wyciskamy, usuwamy i szorujemy. Wycinamy i malujemy. Połykamy tabletki niewiadomego pochodzenia, które w cudowny sposób maja pożreć nasz tłuszcz. Bo chcemy być idealne. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, iż w tej pogoni za pięknem często zapominamy, co naprawdę w życiu jest istotne. Że ganimy tych, którzy ponad swój wygląd przekładają dobro innych czy to ludzi...czy zwierząt... Bezkrytycznie oceniając ich po wyglądzie. I zapominamy, że w świecie mediów rządzi przede wszystkim mister Fotoshop, który jak trzeba wyciągnie to-tu, wygładzi to-tam i usunie co trzeba wprowadzając nas - szarych obywateli tego świata w coraz większe kompleksy na punkcie własnej osoby. Smutne ale prawdziwe.
 
Do przemyślenia filmik poniżej...  
 
 
No i trochę mnie. Nieretuszowanej:) I nieco pomarszczonej :)