czwartek, 31 października 2013

Cicho wszędzie:)

No właśnie...

Cicho wszędzie, głucho wszędzie...
Co to będzie? Co to będzie?

Dziś wieczór z duchami. Jedni organizują sobie halloween'owe zabawy a inni czekają w smutku i zadumie na jutrzejszy dzień. A ja lawiruje gdzieś pomiędzy rozpalając ogień co by duchy i duszki mogły bez problemu do mnie trafić. Dlatego też nie palę dziś w kominku i nie wylewam wody za okno:) No i dzielę się z  duchami strawą zostawianą w miseczkach a to gdzieś w ogrodzie a to w domu.
  
Najbardziej lubią halloween dzieci. Jest to świetna okazja do zabawy, przebieranek i objedzenia się słodkościami. Niestety nie wszyscy rozumieją dziecinne zachcianki i skłonności do wesołej rozrywki. Oprócz garści słodyczy i uśmiechu  w niektórych domach dzieci mogą spodziewać się np. wiązanki typu "Won mi stąd. To jest katolicki dom i my żadnych takich głupich świąt nie obchodzimy" albo "Precz małe szatańskie pomiotła".

No niby ja tez bym wolała, aby dzieci dziadowały w tym dniu niż halloween'izowały ale i tak wiele by to nie zmieniło. Udobruchana zostałaby tylko niewielka garstka przeciwników amerykańskich świąt. Zagorzali chrześcijanie i katolicy dalej byliby wielce niepocieszeni i zgorszeni tymi jakże pogańskimi zwyczajami.  A wiadomo przecież nie od dziś, że pogan to już dawno, dawno temu na stosie spalono. I kto by jakieś tam starosłowiańskie i pogańskie zwyczaje kultywował. Zakaz, zakaz i jeszcze raz zakaz:(

Jakaż to ironia losu, że katolicy, którym wiara nakazuje być dobrym dla wszystkiego co żyje i dobro czynić potrafią takie małe dzieci w taki właśnie sposób potraktować. Z odrazą i pogardą. A wszystko w obronie wiary. Zamiast uśmiechu i cukierka nienawiść. To jest dopiero podarunek :(

I ja na dzieci czekałam i przebrałam się i torbę słodkości przygotowałam i dynie rozpaliłam co by drogę im oświetlała, ale niestety mieszkam na końcu świata, gdzie ciemno wszędzie i głucho wszędzie i dzieciom odwagi nie starczyło:( I nie dotarły buuuu:( Z drugiej strony może i dobrze, bo jeszcze by się nieboraki przestraszyły nie na żarty. Hi, hi no wesoło to ja wcale nie wyglądałam... Ale za to do horrorów to bym się z pewnością nadawała:)





poniedziałek, 28 października 2013

Czy na pewno jestem...

Dzisiaj będę pisać o kobiecości i zapewne niejedna osoba może poczuć się dotknięta lub urażona tym co napiszę a zupełnie niepotrzebnie. Nie w tym celu powstaje ten post. Codziennie przeglądam sobie różne portale i gazety wypełnione po brzegi artykułami z poradami jak zostać prawdziwą kobietą. Im więcej ich czytam tym częściej zaczynam się zastanawiać. Może ja w ogóle kobietą nie jestem? No bo rozumiem, że każda niewiasta powinna o siebie dbać i to nie podlega żadnej dyskusji. Ale czy kobieta w  dresach to już nie kobieta? Albo taka, która się nie maluje? Lub nie chodzi w szpilkach? Czy kobiecość to upiększanie się w kółko i na okrągło? Przyznam się, że nie mam ani jednej pary szpilek. Chodzę czasami w dresach. Spódnicę zakładam od święta. Rzadko się maluję. Nie mogę doszorować rąk po pieszczotach z koniem lub od grzebania w glebie:) Ponad wszystko uwielbiam podarte spodnie w kroju męskim i ciężkie buty typu workery. Mam fatalne włosy, których nie da się poskromić w żaden sposób. Z wiekiem przybywa mi coraz więcej zmarszczek, pajączków i pomarańczowej skórki:) Skóra też nie jest już taka jak była kiedyś mimo, że silna i wysportowana ze mnie bestia. Ale przyznam się, że nie mam z tego powodu problemu ze swoja kobiecością. Nie czuję się mniej kobieca niż wszystkie laski tak bardzo i intensywnie dbające o swój wygląd. Dopracowane do perfekcji. Idealne i nieskazitelne. Dobrze przypudrowane:) Nie zaprzątam sobie głowy myślami w kółko i na okrągło co zrobić, żeby ładniej wyglądać. Mam męża z którym tworzymy bardzo zgraną i spełnioną parę. Urodziłam (poród rodzinny) dwoje dzieci siłami natury. I cały czas iskrzy między nami jak powinno:) Mimo, że tyle lat już minęło. Nie martwię się, że tuląc swoją głowę w jego ramionach zostawię połowę twarzy na koszuli. Albo, że podczas pieszczot Arek zliże mi np. jedno oko a ja go przy okazji lekko podtruje tajemniczymi składnikami tuszu do rzęs:) Rano nie wykradam się z łóżka pierwsza zrobić jak najszybciej makijaż w strachu, że a nóż widelec moja druga połowa wstanie wcześniej zastanawiając się czy ta osoba obok w łóżku to na pewno ja. Nigdy w życiu nie myślałam, żeby sobie cokolwiek wycinać, przycinać czy dodawać po to tylko, by być piękniejszą. A tu zewsząd dowiaduję się, że każda niewiasta ma dążyć ku piękności i doskonałości. Ukobiecać swoją cielistą powłokę każdego dnia i za wszelką cenę. I tylko taka zgrabna, powabna, delikatna i elegancka na miano prawdziwej kobiety zasługuje. Może nie mam wielkich ponętnych ust błyszczących najmodniejszym odcieniem czerwieni w sezonie i długich, pogrubionych, wydłużonych czy doczepionych rzęs ale mam myśli...

Tak więc zostawiam Was ze sobą w mało kobiecym secie chwaląc się przy okazji bluzką własnego projektu:) I mając nadzieję oczywiście, że nikogo nie uraziłam. I że nie będziecie brać sobie do serca tego co napisałam. Bo wiadomo, że chodzi o skrajności.
 
 
 
A dla humoru Ireneusz K :)
 
 
I coś dla ucha:)
 
 
 

czwartek, 24 października 2013

Jak zostałam meblarzem:)

Tak właśnie się stało:) Zostałam meblarzem. Po prostu i zwyczajnie. Może przez to, że świat mody wkurza mnie ostatnio do granic możliwości. Wymiotować mi się chce od panującej tam monotonii, lansowania w kółko tego samego i trendów napędzających modową koniunkturę. A dowodem tego stanu rzeczy jest fakt, iż rozśmieszył mnie do łez filmik pewnego pana prowokatora (nazwiska wymieniać nie będę z premedytacją, bo i tak wiadomo o kogo chodzi), który to w sposób hi, hi, hi... komediowy i nieco ironiczny przeprosił za swój ostatni jakże niecny i podstępny wyczyn. Nie tam żebym się z kogokolwiek wyśmiewała, bo taka nie jestem i nie pozwala mi na to moja tolerancja. Ale po prostu spontanicznie się ubawiłam. Przypomniały mi się chyba dobre stare czasy kiedy z uwielbieniem tak dla rozrywki i śmiechu przebierałam się w różne dziwne ciuszki robiąc sobie jaja. No ale to było kiedyś teraz już nie wypada. W tym wieku? Wygłupiać się? Co mi też po głowie chodzi? Czas spoważnieć!!! Zmienić się! Najlepiej hmmm... W statecznego małego klonika:)
Żartuje oczywiście.
 
TO MI NIE GROZI :)
 
Ale tak czy inaczej mody dzisiaj  nie będzie. No chyba, że na meble.

Będzie za to stolik własną ręką zrobiony. I lampa też pieczołowicie wypieszczona. Z pomocą mojego kochanego obolałego Arka oczywiście:) A wszystko zaczęło się od kamiennego zlewu, który kupiłam całkiem przypadkowo. Potem w głowie mej zrodziły się wizje. Wystarczyło tylko konsekwentnie je zrealizować i urzeczywistnić. I tak oto powstała łazienka. Łazienka własnego projektu i w dużej części wykonana własnoręcznie. Głownie mówię tu o stoliku pod zlew oraz o lampie. Uwielbiam tworzyć. Może nie wychodzi mi to najlepiej ale jest to część mnie. Coś co zrodziło się w najgłębszych zakamarkach mojej wyobraźni. Coś co wieczorami przy świetle kominka szlifowałam z dokładnością wydobywając zamierzony i końcowy efekt. I z tego jestem dumna. I cholernie zadowolona. Przede wszystkim z tego, że wyszło tak jak sobie wymyśliłam i zaplanowałam.

Pozdrawiam wszystkich dobrych i szczerych ludzi. Tych dla których liczy się drugi człowiek. Tak po prostu bezinteresownie...

Buziaki:)
 





wtorek, 15 października 2013

Mgła...

  U mnie ostatnio wszystko zatopione we mgle. Drzewa nikną, by za chwilę pojawić się na nowo. Znudzone brakiem soczystej trawy, niewyraźne i znikające w mleku krowy, wyczekują mucząc jedna przez drugą pory karmienia kiszonką. Mimo, że czasami słońce próbuję przebić się przez tą jakże ciężką, białą i wilgotną zawiesinę i mnie udzielił się humor taki... Jakiś niepewny, pełen smutku i nostalgii.

Do tego mimo woli wdzierają się do mojej głowy jakieś absurdalne wiadomości. A to dziadek pojechał do Grecji z wnuczką i siedzi w wiezieniu oskarżony o pedofilie, bo jakaś tam pani tak sobie skojarzyła, albo sprzedają w marketach malutkie prosiaczki uwędzone w całości i ofoliowane coby smaczniej wyglądały :(
A to tematem dnia stają się biedne ofiary mody, które zostały podstępnie wykorzystane przez wstrętnego dziennikarza, który bezczelnie i publicznie je ośmieszył. I nieważne, że z fałszywym uśmiechem na twarzy kłamali w żywe oczy, że znają  projekty Hansa Klossa. Ba... chadzają nawet na jego pokazy:) Ale trzeba przecież ich zrozumieć, bo oni muszą istnieć. Nawet za cenę kłamstwa, fałszu i obłudy. Wszystko było tak ładnie i składnie powiedziane. Mądrze i fachowo:) Dlaczego ludziom tak ciężko przyznać się, że czegoś nie wiedzą? Czy perfidne i głupie kłamstwo jest lepsze niż brak wiedzy?

Ech... świat się wali.

Miałam pisać o edukacji i tysiącach innych rzeczy ale brak mi po prostu motywacji. 
Wszystko jest takie jakieś bezpłciowe. 

Mam nadzieję, że szybko minie i nabierze kolorów... Kolorów złotej jesieni.

Muszę chyba zrobić sobie coś dobrego do jedzenia i wybrać na długi na spacer :)

I nie zniknąć we mgle...

Buziaki:)














sobota, 5 października 2013

Krótkie poranne myśli:)

Głupota rodzi się z nieświadomości i braku dialogu.

Dlatego nie bójmy się rozmawiać, akceptujmy wzajemnie i nie narzucajmy na siłę swoich wizji.

Odnajdujmy rzeczy, które nas łącza a nie dzielą.

A kiedy naprawdę nie potrafimy ze sobą być - schodźmy sobie z drogi zamiast prowadzić wojny.

Życie jest zbyt piękne, by zatruwać swój umysł nienawiścią.

Z każdej sytuacji jest wyjście... Dobre wyjście:)

Nie bądźmy pasożytami i nie żyjmy kosztem innych.

Bo KAŻDY może być szczęśliwy:)