poniedziałek, 28 października 2013

Czy na pewno jestem...

Dzisiaj będę pisać o kobiecości i zapewne niejedna osoba może poczuć się dotknięta lub urażona tym co napiszę a zupełnie niepotrzebnie. Nie w tym celu powstaje ten post. Codziennie przeglądam sobie różne portale i gazety wypełnione po brzegi artykułami z poradami jak zostać prawdziwą kobietą. Im więcej ich czytam tym częściej zaczynam się zastanawiać. Może ja w ogóle kobietą nie jestem? No bo rozumiem, że każda niewiasta powinna o siebie dbać i to nie podlega żadnej dyskusji. Ale czy kobieta w  dresach to już nie kobieta? Albo taka, która się nie maluje? Lub nie chodzi w szpilkach? Czy kobiecość to upiększanie się w kółko i na okrągło? Przyznam się, że nie mam ani jednej pary szpilek. Chodzę czasami w dresach. Spódnicę zakładam od święta. Rzadko się maluję. Nie mogę doszorować rąk po pieszczotach z koniem lub od grzebania w glebie:) Ponad wszystko uwielbiam podarte spodnie w kroju męskim i ciężkie buty typu workery. Mam fatalne włosy, których nie da się poskromić w żaden sposób. Z wiekiem przybywa mi coraz więcej zmarszczek, pajączków i pomarańczowej skórki:) Skóra też nie jest już taka jak była kiedyś mimo, że silna i wysportowana ze mnie bestia. Ale przyznam się, że nie mam z tego powodu problemu ze swoja kobiecością. Nie czuję się mniej kobieca niż wszystkie laski tak bardzo i intensywnie dbające o swój wygląd. Dopracowane do perfekcji. Idealne i nieskazitelne. Dobrze przypudrowane:) Nie zaprzątam sobie głowy myślami w kółko i na okrągło co zrobić, żeby ładniej wyglądać. Mam męża z którym tworzymy bardzo zgraną i spełnioną parę. Urodziłam (poród rodzinny) dwoje dzieci siłami natury. I cały czas iskrzy między nami jak powinno:) Mimo, że tyle lat już minęło. Nie martwię się, że tuląc swoją głowę w jego ramionach zostawię połowę twarzy na koszuli. Albo, że podczas pieszczot Arek zliże mi np. jedno oko a ja go przy okazji lekko podtruje tajemniczymi składnikami tuszu do rzęs:) Rano nie wykradam się z łóżka pierwsza zrobić jak najszybciej makijaż w strachu, że a nóż widelec moja druga połowa wstanie wcześniej zastanawiając się czy ta osoba obok w łóżku to na pewno ja. Nigdy w życiu nie myślałam, żeby sobie cokolwiek wycinać, przycinać czy dodawać po to tylko, by być piękniejszą. A tu zewsząd dowiaduję się, że każda niewiasta ma dążyć ku piękności i doskonałości. Ukobiecać swoją cielistą powłokę każdego dnia i za wszelką cenę. I tylko taka zgrabna, powabna, delikatna i elegancka na miano prawdziwej kobiety zasługuje. Może nie mam wielkich ponętnych ust błyszczących najmodniejszym odcieniem czerwieni w sezonie i długich, pogrubionych, wydłużonych czy doczepionych rzęs ale mam myśli...

Tak więc zostawiam Was ze sobą w mało kobiecym secie chwaląc się przy okazji bluzką własnego projektu:) I mając nadzieję oczywiście, że nikogo nie uraziłam. I że nie będziecie brać sobie do serca tego co napisałam. Bo wiadomo, że chodzi o skrajności.
 
 
 
A dla humoru Ireneusz K :)
 
 
I coś dla ucha:)