No i mamy nowy 2013 rok. Kurcze, z wiekiem jakoś strasznie
szybko ten czas leci. Powinnam hmmm… dać sobie jakąś noworoczną obiecankę.
Dlatego postanowiłam, że nie będę w tym roku tak intensywnie fejsbukować, tylko
przeniosę się na bloga. Ale jakoś ciężko mi to idzie i szczerze mówiąc nie
bardzo mi się chce. Fb jest zdecydowanie wygodniejszy i szybszy w działaniu.
Wrzucam trochę urywków z mojego Sylwestra. Wieczór był
bardzo wesoły i smakowity. Zwłaszcza krewetki w maśle czosnkowym. Poezja!!! Było też trochę atrakcji. Ale
wybaczcie wtajemniczać Was w szczegóły nie będę:) Sylwestra spędzaliśmy w domku
czyli, tak jak lubię najbardziej. W gronie najbliższych osób. I z kochanymi
psiakami. Nie wyobrażam sobie zostawić ich w tym dniu samych. Bardzo boją się petard
i łatwiej jest im znieść ten dzień z naszą obecnością.
Przyznam się, że w przeciwieństwie do innych nie wyczekuję
tego wieczoru w podnieceniu i tygodniowych przygotowaniach. Może dlatego, że
spędzam go w domowych pieleszach i nie muszę się tak bardzo stroić? Ale
rozumiem innych. Jest to świetny pretekst, by zabłyszczeć i zabawić się
porządnie. A co tu dużo ukrywać
błyszczeć lubimy;)
Bardziej niż na sylwestrową noc czekam na WOŚP. To naprawdę
jest dla mnie niezwykle emocjonalny dzień. Oczy zawsze mam pełne łez a na duszy
robi mi się tak jakoś... cieplutko.
Dzisiaj będzie krótko i lekko. Ale nie dlatego, że głowa
wielka jak balon. Na szczęście bawię się z minimalną ilością trunków wyskokowych. Po
prostu nie potrzebuje alkoholu, żeby się wyluzować czy zatańczyć. No i
nienawidzę kaca. Wprost nie znoszę i dlatego nie dopuszczam do jego powstania.
Kace giganty są dobre dla małolatów, nad czym ogromnie ubolewam, bo są ogromnie
destrukcyjne dla organizmu i umysłu.
Na zakończenie życzę Wam jeszcze raz wspaniałego 2013
roku:).