środa, 5 czerwca 2013

Presja czystych rąk.

- No pani dziecko to chyba prowadzi bardzo aktywny tryb życia?!!- powiedziała pani doktor obejrzawszy dokładnie nogi i policzywszy wszystkie siniaki, blizny i zarysowania. A nie muszę chyba mówić, że SPORO się tego uzbierało i trochę czasu zajęło, zanim lekarka przeanalizowała cięcia, czy oby przypadkiem nie pochodzą od jakiegoś mojego noża kuchennego:) 
- Tak proszę pani. Moje dzieci aktywnie korzystają z życia. Jeżdżą na rowerze, grają w piłkę, chodzą po drzewach, trenują sztuki walk, uprawiają motocross. Wiem, że to rzadko spotykane w dzisiejszej erze komputera ale jednak możliwe - tłumaczę :)
- Czuć od Was ogniskiem - stwierdza po chwili.
- Tak się złożyło, że akurat dziś syn miał przyjęcie urodzinowe. Paliło się ognisko, piekliśmy kiełbaski a dzieci szalały szczęśliwe. Niestety pod koniec poczuł się źle, zaczęła go boleć klatka piersiowa i chciałam sprawdzić czy to nic poważnego. Dlatego przyjechałam. Stwierdziłam, że ze względu na samopoczucie nie będę go kąpać i narażać na większy ból, który pogłębiał się przy każdym ruchu, zwłaszcza, że nie wiedziałam co mu jest - mówiłam a pani lekarka nie mogła się nadziwić.
W końcu po oględzinach (organo-leptycznych prawie) dokonała badania diagnozującego i na szczęście okazało się, że to nic poważnego.

I właśnie dlatego nie lubię chodzić do lekarzy. Rodzice z góry traktowani są podejrzliwie jako potencjalni nieodpowiedzialni krzywdziciele swoich dzieci, którzy winni są wszystkiemu.

"Dlaczego przestała podawać pani krople do nosa. Przecież napisałam, że podawać 3 razy dziennie przez 7 dni!!!!" - intonacji wypowiedzi pani doktor nie muszę chyba opisywać. "Dlatego proszę pani, że syn po zakropleniu dostawał krwotoków z nosa i katar to pikuś w porównaniu z ze skutkami ubocznymi przepisanego przez panią lekarstwa:)"

Zaraz przypomina mi się historia pewnego mojego znajomego. Człowieka mieszkającego na wsi ale z wiedzą i doświadczeniem życiowym, którego niejedna osoba mogłaby mu pozazdrościć:)
 Kiedy jego dzieci były malutkie jednemu z nich spuchł i zaczerwienił się palec u nogi. Jak to rodzice bardzo się przestraszyli i pojechali do lekarza sprawdzić co jest przyczyną. Okazało się, że wokół palca okręcił się włos. Stąd właśnie opuchlizna. Finał finałów był taki, że tego mojego znajomego oskarżono o odczynianie guseł. Że niby sami z żoną zawiązali ten włos, żeby dziecko lepiej się chowało. Paranoja prawda. Ale tak właśnie jest w naszej służbie zdrowia. Nie musze chyba tłumaczyć, że od tamtej pory znajomy nabawił się alergii na biały fartuch a na samą myśl wizyty u lekarza dostaje gorączki i rekordowo wysokiego ciśnienia.

Żyjemy w czasach presji czystych rąk. Dzieci muszą być schludne, zadbane i uczesane. Czysta ręka jest wyznacznikiem szczęścia dzieci oraz świadczy o naszej dobroci w stosunku do nich.
Ja jestem złą mamą. Pozwalam dzieciom jeździć na rowerze i motorze, chodzić po drzewach, ganiać, przewracać się, no i narażam przez to dziecko na nieszczęście. Do tego wszystkiego nie każe im myć rąk co pięć minut, bo się ziemią zbrudziły. Dzisiaj dzieci muszą być intelektualne. I mądre. Bawić się w gry rozwojowe a nie tam jakieś żarty i przepychanki. Muszą być czyste, bo czystość to podstawa życia w społeczeństwie. Pachnieć Lenorem na kilometr i lśnić niczym dzieci z reklamy proszku do prania albo lepiej płynu przeciwbakteryjnego do rąk, który zabija wszystkie bakterie!!!:) Jak dobrze, że wychowałam się w innych czasach. I że moje dzieci mimo presji zewnętrznej też mogą tego zaznać. Że nie są niewolnikami czystych spodni i wyprasowanej koszulki. Że nie rezygnują z zabawy z obawy przed ubrudzeniem. Moje dzieci to ostatni Mohikanie. Takich już nie ma w 21 wieku.  

Czasami myślę, że jestem z kosmosu. Totalnie inna. Wyalienizowana po całości. Dzieci się brudzą, psy się brudzą, dom się brudzi a ja nie walczę z tym i uważam nawet, że tak jest lepiej. Dzieci nie chorują. Nie mają alergii jak wszystkie dookoła. Żaden kurz, żadne pyłki, żadne roztocza im nie dokuczają. Totalnie nic. Może właśnie dlatego, że żyją z nimi w zgodzie.

I cieszę się, że jeszcze daję radę tej wszechobecnej presji. Że nie mówię przez płyn do płukania tkanin jak bardzo kocham swoje dzieci. Że nie czystość i tylko czystość jest tego wyznacznikiem:) 

No dobrze koniec wywodów. Dokumentuję co napisałam i uciekam ściskając wszystkich mocno:)

Ach... Zapomniałabym... Skoro już jestem przy rękach to myślę, że nawet najbardziej czysta dłoń może okazać się brudną. I to nie ziemia pod paznokciami o tym świadczy, tylko chciwość, pazerność, chęć zysku po trupach innych i pycha. To jest właśnie brud... Brud tego świata... Najgorszy z najgorszych. Ale jego przecież nie widać :(

Miłego dzionka Kochani:)