sobota, 15 czerwca 2013

O wpadkach i niegrzecznych dziewczynkach:)

Nie jestem grzeczną dziewczynką.

Lubię być i kocham żyć.

Doprawiam, miksuje, smakuje...

Jestem szalona:)


*********************************************

Ale wiem co to kultura i staram się nie krzywdzić innych ludzi.
Raczej jestem miła... no chyba, że ktoś mi podpadnie. Wtedy biada, oj biada.
Wiedźma, czarownica, cięty jęzor i klątwy, które się wypełniają (jak zdążyłam zauważyć) - to tak w małym  skrócie. Zatem... lepiej ze mną nie zaczynać:) 

Dzisiaj zestawik imprezowy. Mocno łobuziarski i mało kobiecy. Mój dress code hi, hi.
Taka własna alternatywa dla serwowanych minimalistycznych sukienek i kopertówek. 
Miejski styl podziemia hi, hi:)
W sam raz na dobrą undergroundową imprezkę, których coraz mniej niestety :(

A przy okazji moja nowa propozycja na odkryty brzuch. Przyznaję się bez bicia, że ogromnie lubię gołe brzuchy. Zwłaszcza te ładne i dobrze wyrzeźbione. Nie gorszą mnie i nie drażnią. A wiem, że niektórych potrafią rozzłościć na dobre. Zawsze lubiłam gołe brzuchy. Nawet wtedy, kiedy były bardzo passe. Sama chadzałam i wcale się nie przejmowałam, mimo,  że niektóre spojrzenia, aż bolały. Obecnie goły brzuch zrobił się trendi. Wdarł się (o dziwo!!!) nawet na salony. I dobrze. Trochę luzu nie zaszkodzi:) Tam zwłaszcza:) O ile jestem w stanie zrozumieć antysympatię do swojego własnego brzucha i niechęć do eksponowania go, o tyle nie rozumiem jak mogą przeszkadzać one u innych. A potrafią wywołać prawdziwą lawinę oburzenia. Z obelgami włącznie :(

Wiadomo, że na dzień dzisiejszy pokazujemy tylko niewielką część brzucha. Od pępka w górę. Pępek raczej chowamy. No bo przecież nie wypada pokazywać nam pamiątki z ... życia płodowego! Potem idzie pas na wysokości klatki piersiowej w postaci skromnej bluzeczki. A do tego dorzucamy najlepiej jakąś lekko oversize'ową kapotkę :)  

Ja oczywiście się wyłamuję. Tak już się nanosiłam w przeszłości. Teraz przyszedł czas na nowy sposób. Dorwałam ostatnio taką bluzeczkę pozłacaną. Postanowiłam ją troszeczkę unowocześnić ponieważ wydawała mi się zbyt staroświecka. A urzekł mnie jej materiał. Stąd właśnie wiązanie i marszczenie a przy okazji widok na mój nabrzuszny obrazek. Ponieważ na Bufon Party nie chadzam nie muszę się obawiać wpadki. Nawet gdybym iść musiała poszłabym właśnie tak:) Niegrzeczne dziewczynki już tak mają, że są przekorne:) Że lubią z sympatii a nie dla mamony. Że nie muszą udawać i mizdrzyć się, żeby istnieć. Że piszą o tym o czym chcą a nie o tym co chcą przeczytać Ci, którzy im za to płacą. Niegrzeczne dziewczynki robią to na co mają ochotę i co uważają za słuszne. Po prostu chromolą dress cody i inne bzdury. I ja właśnie taką niegrzeczną dziewczynką jestem. Żyję jak chcę a nie jak mówią inni. Wolność - bezcenny skarb kocham i rozumiem bezkrytycznie. A bycie niezależną uważam za jedną z najwspanialszych rzeczy na świecie. Nie mam nikogo nad sobą i nikogo pod sobą. Nie czuję się lepsza ani gorsza. I jest mi z tym dobrze. Wiem czego chcę i jestem siebie w pełni świadoma.
A pomyśleć, że są osoby dla których taka wpadka równa się z końcem świata!!! No bo jak tu potem żyć z taką hańbą:) Troszeczkę rozumiem lęki i obawy, bo nieodpowiedni dla "modowych guru" wizerunek może być końcem kariery. Przykre to i głupie strasznie ale... prawdziwe.
A na wpadki czekają wszyscy. Jak na świeżą krew. Począwszy od tabloidów i portali modowych, które skrzętnie wyszukują swoje ofiary po kolejnej imprezie. "No co ona k... ma na sobie?" niejedna osoba przytoczy zapewne jutubową gwiazdę internetową niejaką Barbarę Kwarc oglądając nietrafione ujęcia i potknięcia stylistyczne. A na milionach obywateli skończywszy, bo oni uwielbiają czytać o tym kto, z kim i dlaczego wpadł. Tak już jest, w naszym świecie, że nie ma to jak dobra sensacja z rana. Rzeczy ważne i istotne nudzą. A nudzić się nikt nie lubi...
Taka wpadka to również okazja do zarobienia pieniędzy. Wpadki wykorzystują projektanci tworząc piękne i bezpieczne uniformy a także styliści w ogromnej ilości oferując swoje usługi. Dobry stylista, który zna się na rzeczy jest równie bezcenny dla na przykład jakiejś wschodzącej gwiazdy czy celebrytki z brakiem stylu, co wolność dla mnie.

Ojej... ale chyba znów się rozpisałam:) Niepotrzebnie...

Na koniec chciałabym pochwalić się nową fryzurką. To akurat alternatywa dla krótkich włosów. Całe szczęście, że ją odkryłam, bo coraz częściej myślałam o fryzjerze i ścięciu włosów na krótko. A teraz mogę mieć krótkie, kiedy tylko zechcę.

Zostawiam Was zatem z "Mamoną" Republiki i fotkami:)

I miłego WYLUZOWANEGO weekendu życzę.