piątek, 7 czerwca 2013

Miłość dozgonna :)

Nic nie poradzę, że kocham futerka. Najbardziej te merdające ogonkiem na czterech łapkach, które można przytulić, wytarmosić i ukochać a zaraz za nimi te sztuczne, które mogę wrzucić na siebie:) 

Przyznaję oficjalnie, że w dobie wszechobecnie lansowanego minimalizmu chadzam z wielką przyjemnością w futerkach. Mogą być łaciate, w panterkę czy też szaro-bure. Wszystko jedno. Mam na ich punkcie hopla. Zapewne niejedna znawczyni mody dostanie na mój widok palpitacji serca wyrażając swe słowa oburzenia. Że za dużo. Że frędzle, że futro, że dziury. A do tego jeszcze kwiatki. I boyfriendy. O rany! Za głowę się łapać i płakać:)

A ja się właśnie taką lubię najbardziej:)

Trochę złości mnie fakt, że boyfriendów zaczyna być coraz więcej. Że robią się trendi :( Pojawiają się najczęściej zestawiane z marynarką i szpilkami. Nawet (tutaj akurat ku mej radości) u tych co się zarzekały, że spodni takich nigdy na swoje "cztery litery" nie włożą:) Jest to mój ulubiony krój spodni niezmiennie już od dwóch sezonów. Jestem ciekawa kiedy mi przejdzie:)