poniedziałek, 11 lutego 2013

Z cyklu "Co ona ma na głowie?"

Czasami mam ochotę założyć na siebie coś totalnie zwariowanego. Coś co wzbudza u innych skrajne emocje. Coś co powoduje szepty za moimi plecami i tworzy najróżnorodniejszą paletę spojrzeń począwszy od tych, którym towarzyszy uśmiech a skończywszy na zdziwieniu:) Nie wiem czemu tak mam i skąd te zachcianki. 
Może to jakieś niezrealizowane plany z przeszłości dają znać o sobie? W pewnym okresie swojego życia interesowałam się psychologią i socjologią. Niestety z powodu stresów jakie przeżywałam związanych z egzaminami oraz jąkaniem podczas odpytywania nie dostałam się na studia. Teraz wiem, że dobrze się stało, bo dzięki temu mogę studiować zagadnienia z dziedziny psychologii w życiu codziennym oraz na własnym przykładzie i nie mam przesytu. Tak więc zainteresowanie ludzkimi reakcjami i analizowanie ich może być jednym z sensownych wytłumaczeń. 
Drugim wytłumaczeniem jest zapewne fakt mojego wiecznego i przekornego dążenia do inności. Miałam tak od urodzenia. Kiedy w okresie nastoletnim wszyscy chadzali w tureckich dekatyzowanych marmurkach i różowych czapkach ja chodziłam w spodniach w kratkę i podartej dżinsówce. 
Wiem, że kapelusze są fajne, że czapki z daszkiem nabite ćwiekami są super, że futrzane czapy są cool. Ale w nich chodzą wszyscy. Blogerski świat jest nimi wypełniony po uszy. A ja nie chcę być taka jak inni. Chcę być sobą. Nawet za cenę krytycznej opinii. Bo tak naprawdę i szczerze mówiąc nie przejmuję się nią w ogóle. Po prostu ubieram się dla siebie a nie po to, by zadowalać innych. I jeśli mam ochotę na dziwactwo nie rezygnuje z niego tylko dlatego, że komuś może się ono nie podobać. Nie dla mnie zasady, normy i stereotypy:)       

Dziś zatem właśnie to coś z cyklu "Co ona ma na głowie?" Coś co skreśla mnie z listy hot i kwalifikuje zapewne do not. Ale jest moje. W 100 %. Coś co powstało całkiem przypadkiem, kiedy zapomniałam zabrać na spacer czapę a wiatr huśtał mi po głowie i jednym ratunkiem było zrobienie turbanu z komina:) Coś co przypadło do mojego dziwnego gustu i postanowiłam wcielić w życie codzienne. Coś co musiałam uwiecznić na dowód swojej przekorności:) I tak troszeczkę też... dla śmiechu:)

Miłego dnia Kochani i dziękuję za wszystkie odwiedziny oraz opinie, które zostawiacie pod moimi postami:)